Ponad 7000 publikacji medycznych!
Statystyki za 2021 rok:
odsłony: 8 805 378
Artykuły w Czytelni Medycznej o SARS-CoV-2/Covid-19

Poniżej zamieściliśmy fragment artykułu. Informacja nt. dostępu do pełnej treści artykułu
© Borgis - Medycyna Rodzinna 2/2003, s. 59-61
Halina Nowosad
Rozważania o sztuce medycznej
The considerations about medical art
z Oddziału Kardiodiagnostyki Kliniki Chirurgii Serca Akademii Medycznej we Wrocławiu
Ordynator Oddziału: prof. dr hab. med. Halina Nowosad
Summary
The general practitioner can feel useless or helpless in time, when arrived modern and inevitable technics, lots of gudelines and avalanched information more then once with contradictory conclusions.
Is it thruth?
Autor presents her own point of view resulted from many years of work and possibilities to confront modern medicine and every-day practice.



Będąc miłośniczką i zwolenniczką nowoczesności w medycynie, czuję się przyjemnie zdziwiona tym, jak bardzo przydaje się wiedza ze starych, dobrych książek i jak wszechstronnych informacji dostarczają mi tony płynące ze zwykłych słuchawek. Biegłość w umiejętnościach medycyny klasycznej znacznie ułatwia życie lekarzowi i pacjentowi, gdyż wiele trafnych rozpoznań można postawić bez wspierania się skomplikowanymi i kosztownymi badaniami aparaturowymi.
Czy każdy tę biegłość może posiąść? Czy można się jej wyuczyć? Czy jest raczej pewnego rodzaju sztuką? Na ile ważne jest osobiste doświadczenie w medycynie?
Sztuka i medycyna
Zastanawiałam się nad tym, jak na doświadczenie lekarskie wpływa osobiste wykonywanie niektórych badań i jak głęboka powinna być znajomość technik badawczych. Bycie biernym odbiorcą wyników to obecnie nierzadko konieczność. Jednakże niemożność osobistej ich weryfikacji utrudnia skuteczną terapię. Będąc czynnym badaczem inaczej interpretuje się znaczenie opisywanych przez innych zjawisk.
Pewne badania w medycynie, które informują o anatomicznym stanie narządu, nie muszą być często powtarzane, zwłaszcza gdy nie wpływają na wybór metody leczenia. Jest tak np. przy wypadaniu płatka mitralnego niewielkiego stopnia lub ocenie echokardiograficznej chorego z nadciśnieniem bez cech przerostu lewej komory. Celem nadrzędnym jest tu zwalczanie nadciśnienia, którego leczenie opiera się na skuteczności i dobrym tolerowaniu leków.
Doświadczony lekarz nie musi każdorazowo zastanawiać się nad długą listą chorób prawdopodobnych, wymagających różnicowania z innymi jednostkami chorobowymi, przy użyciu licznych badań dodatkowych. Do niedawna w pojęciu takiego lekarza uosabiała się szeroka wiedza z zakresu wielu specjalności, która obecnie ma się realizować w lekarzu rodzinnym. Kto we współczesnych czasach jest na początku swojej lekarskiej drogi, może nie wierzyć, że przy bardzo rozbudowanej ofercie informacyjnej w każdej, nawet najwęższej dziedzinie, osiągnięcie głębokiej wszechstronności jest możliwe.
Ja wiem i wierzę, że jest możliwe, choć dziś jest to trudniejsze niż wczoraj. Obecnie lekarz otrzymuje wiele informacji od firm farmaceutycznych, a w pismach medycznych napotyka niemało trudnych do osobistego zweryfikowania nowości, niekiedy powstałych z potrzeby zaistnienia na „rynku naukowym”. Przykładem takim jest opublikowany w Ann. Int. Med. 2002,137, 631 artykuł o nowym podejściu do profilaktyki zastoinowej niewydolności krążenia u osób powyżej 65 roku życia, u których nie występuje uszkodzenie funkcji lewej komory. Autorzy sugerują rozpoczynanie leczenia takich pacjentów jeszcze w fazie bezobjawowej. Problem polega na tym, że nie jest łatwo rozstrzygnąć, co jest trudniejsze: diagnoza czy leczenie?
Ostatnio więcej uwagi poświęcam różnym standardom i przewodnikom, próbując ustalić, ku czemu zmierza obecna wielka fala szkoleniowa. Dokonano analizy (Eur. Heart J. 1999, 20,1154) tego rodzaju literatury dotyczącej medycyny ogólnej w Wielkiej Brytanii. Publikacje na ten temat tworzą stertę wysokości 68 cm iważą 28 kg. Autorzy sugerują, że są to podwaliny nowej Wieży Babel. Tymczasem 3-tomowe wydanie „Harrisons´ principles of internal medicine” waży około 9 kg i mimo zdecydowanie mniejszej wagi jest bardzo dobrą książką. Po co więc przepisywać podręczniki i nazywać je „guidelines”? Lekarz z dużym doświadczeniem wie, że może poprzestać na pobieżnym przejrzeniu takich doniesień. Ich twórcy w znacznym stopniu opierają się na metaanalizach badań wieloośrodkowych, a te z kolei mogą w swych konkluzjach zmieniać się zależnie od podejścia statystycznego. Na ile jednak obserwacje zaledwie setek chorych, poczynione przez zwykłego, doświadczonego lekarza mogą być przeciwwagą dla tysięcy przypadków cytowanych w pracach międzynarodowych autorytetów? Na szczęście, na razie, przewodniki te nie mają określonego statusu prawnego, więc nie ograniczają wolności lekarza i odstępstwa w postępowaniu od zawartych w nich zaleceń nie są traktowane jako zaniedbanie. Osobiście sądzę, że lepiej aby tak zostało.
Wprawdzie w niektórych przypadkach nieprzestrzeganie zaleceń „guidelines” może być użyte przeciwko lekarzowi, ale to nie oznacza, że bezkrytyczne stosowanie zawartych w nich zaleceń w odniesieniu do każdego pacjenta automatycznie zapewnia sukces kliniczny.
Nasuwa się problem błędu w sztuce. Powiedziałabym, że jest to określenie staroświeckie, nie pasujące do obecnych czasów. Może powinno być nazwane błędem w zawodzie lub błędem w rutynie, gdyż właśnie tego rodzaju zaniedbania mogą prowadzić do szkodliwych rezultatów w procesie leczenia. Zalecenia podstawowego postępowania są jasno określone i przekazane podczas studiów oraz późniejszych nauk doszkalających. Sztuką natomiast to są te obszary niejednoznacznie zdefiniowane, indywidualne, gdzie każdy wybór jest usprawiedliwiony i bywa doskonały lub nie w końcowym rezultacie. Dobry wybór zależy właśnie od doświadczenia, intuicji oraz osobowości lekarza. Nie ma więc błędu, lecz jedynie bardziej lub mniej trafny wybór.
Pozwalam sobie na takie rozważania, ponieważ wiem, że mój artykuł nie ma cech ani prawa być jakimkolwiek „guidelines” dla nikogo.
Medycyna jest sztuką, która musi brać pod uwagę indywidualność pacjenta, nietypowość sytuacji oraz symptomów. W sztuce medycznej jednakże zbyt rzadko zwracamy uwagę na to, jaką wagę ma słowo, niejednokrotnie każde słowo, wypowiedziane przez lekarza.
Słowa i medycyna
Kiedy przed laty rozpoczęłam pracę w gabinecie specjalistycznym, byłam zaskoczona widząc, jak bardzo pacjenci potrzebują rozmowy, mimo że przyszli w celu wykonania jednego badania. Stwierdziłam też, że stopniowo przekształcam się w psychoterapeutę, a ten „mniej” ważny element postępowania lekarskiego zajmuje mi coraz więcej czasu.

Powyżej zamieściliśmy fragment artykułu, do którego możesz uzyskać pełny dostęp.
Mam kod dostępu
  • Aby uzyskać płatny dostęp do pełnej treści powyższego artykułu albo wszystkich artykułów (w zależności od wybranej opcji), należy wprowadzić kod.
  • Wprowadzając kod, akceptują Państwo treść Regulaminu oraz potwierdzają zapoznanie się z nim.
  • Aby kupić kod proszę skorzystać z jednej z poniższych opcji.

Opcja #1

24

Wybieram
  • dostęp do tego artykułu
  • dostęp na 7 dni

uzyskany kod musi być wprowadzony na stronie artykułu, do którego został wykupiony

Opcja #2

59

Wybieram
  • dostęp do tego i pozostałych ponad 7000 artykułów
  • dostęp na 30 dni
  • najpopularniejsza opcja

Opcja #3

119

Wybieram
  • dostęp do tego i pozostałych ponad 7000 artykułów
  • dostęp na 90 dni
  • oszczędzasz 28 zł
Medycyna Rodzinna 2/2003
Strona internetowa czasopisma Medycyna Rodzinna